Forum PunkSka
Wszystko o: Punk, Ska, Oi!, Anarchia, Anarchy, Irokez
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

ZIELONE ŻABKI - Pasazer - fragment

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PunkSka Strona Główna -> Artykuly o Punk'u z roznych zrodel
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lisek
Administrator



Dołączył: 14 Gru 2005
Posty: 439
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznan

PostWysłany: Pon 15:59, 06 Lut 2006    Temat postu: ZIELONE ŻABKI - Pasazer - fragment

W drugiej połowie 2003 roku byliśmy świadkami niezwykłego revivalu zespołu Zielone Żabki. Pamiętnych małoletnich zwycięzców Jarocina 88, którzy krótkim, acz błyskotliwym żywotem zapisali się w pamięci miłośników melodyjnego punk rocka. Najpierw pojawiła się płyta „Lekcja historii”, która przypomniała niemal cały dorobek zespołu Smalca i Mistera, a potem sam zespół zaczął intensywnie koncertować pod swym starym szyldem i ze starym repertuarem. Co więcej nawet ci, którzy kiedyś uważali Żabki za zespól kapkę infantylny, mogli się przyjemnie zdziwić. Piosenki te same, ale po latach brzmiały jakby ostrzej i dojrzalej. Także sam zespół zaskakiwał sprawnością i witalnością. Zaś sam lider - w swym obecnym emploi wyglądem i zachowaniem na scenie jak żywo przypominający „jego eminencję” Raya Cappo z Sheltera - bez problemu dawał sobie radę z tłumem chórzystów z publiki, którzy koniecznie chcieli pośpiewać z zespołem tych kilka fajnych piosenek.

Jednocześnie Smalec zaatakował ze swym, w obecnej formie nieomal hip hopowym projektem Radical News. Nowa płyta, nowa muzyka, ale wciąż ten sam styl śpiewania, podobna tematyka i charakterystyczny sposób pisania tekstów jaki znamy z Żabek, Gagi i pierwszej odsłony Radical News. O wszystkich trzech kapelach rozmawiałem ze Smalcem przed jednym z jesiennych koncertów. Mam nadzieje, że przyjemność jaką jest rozmowa z tym człowiekiem udzieli się także wam czytającym ten wywiad. (Bez)



- Powiedz może na początek co było dla Ciebie fajnego w punk rocku kiedy się z nim pierwszy raz spotkałeś? Co Cię w nim zainteresowało?

- Energia. Pierwsze punkowe rzeczy usłyszałem chyba w „Trójce” u Wiernika. Nie pamiętam nawet co to było, czy Exploited czy Toxoplazma, ale to był total. Było powalające, bo inne od tego co się działo wokół. Równolegle zacząłem się spotykać z różnymi zdjęciami czy tekstami. To wszystko razem bardzo mnie wkręcało. I energia i duch sprzeciwu. Szukałem też, co chyba normalne, swojej grupy, która też, tak jak ja, jest zbuntowana przeciw światu i zastanej rzeczywistości. Dotarły do mnie też zdjęcia z zachodnich magazynów i zobaczyłem punkowców z irokezami Było to coś odważnego, zdecydowanego, wojowniczego. Potem wgryzłem się w teksty i okazało się, że mogę się z nimi utożsamiać. I to nie w ten sposób, że skoro mi się podobają to się pod to podłączam, ale czułem że mówią coś podobnego co mówi mi moje serce.

- Wtedy byłeś chyba jeszcze dzieciakiem?

- W okolicach trzynastu-czternastu lat.



PIERWSZE SKANDALE NA MIEJSKĄ SKALĘ.



- A czy Zielone Żabki też powstały kiedy byliście jeszcze dzieciakami?

- Później. Ja miałem już dziewiętnaście lat. Ale przed Żabkami była Nieelektryczna Grupa Muzyczna i to już był jak najbardziej punk rock. A jeszcze wcześniej, tuż po tych moich pierwszych fascynacjach dźwiękami i wizerunkiem punk rocka grałem w grupach Zakład Karny, potem Demonstracja, Załoga Bobra. Kiedy graliśmy koncert na jakimś pierwszomajowym przeglądzie wyrzucili nas ze sceny bo mieliśmy teksty o zomowcach. To były nasze pierwsze skandale na miejska skale.

- Podobno z którąś z tych grup graliście, niczym objazdowa kapela podwórkowa, koncerty na ulicach, na jarocińskim rynku, na molo w Sopocie z gitarami akustycznymi. Zgadza się?

- Całkiem na początku pogrywaliśmy na gitarach akustycznych i to się podobało. Rok przed „naszym” Jarocinem, czyli w 1987 z Misterem i jeszcze jednym koleżką zrobiliśmy zespół Nieelektryczna Grupa Muzyczna. Zresztą na wkładce płyty Zielonych Żabek są dwa zdjęcia właśnie tej Nieelektrycznej Grupy Muzycznej.

- A przypadkiem nie tak właśnie, na gitarach akustycznych wymyślaliście te piosenki? Pytam, bo często teraz są tak właśnie grane gdzieś na ogniskach. I to dość charakterystyczna rzecz, bo Dezertera nikt na pudłach nie gra.

- Tak. One mają przełożenie na uliczne granie, bo na początku były grane na pudłach. Cześć tekstów była już w tych wcześniejszych zespołach w których grałem i potem one wszystkie zafunkcjonowały w Nieelektrycznej Grupie Muzycznej, a w końcu w Żabkach.



- Podobno mieliście jakiegoś perkusistę, który grał z wami, potem przestał i zmarł? Zginął? Popełnił samobójstwo?

- Tak. Grał z nami pewien koleżka przez jakiś czas, potem przestał, bo wziął na siebie dużo innych obowiązków. Odszedł z zespołu, nawet już nie pamiętam czy my go wyrzuciliśmy czy on sam odszedł. Fakt. Po jakimś czasie opuścił ciało - zatruł się gazem.

- Czyli nie było żadnego dramatu… O Zielonych Żabkach szybko i gwałtownie świat dowiedział się w Jarocinie w 1988. Podobno was tam okradli?

- To nie były wielkie pieniądze, ale praktycznie wszystkie jakie mieliśmy. No cóż, po prostu chcieliśmy kupić jakiś alkohol na melinie…

- I bozia pogroziła palcem.

- ha, ha. Tak się zaczęło. Od takiego pecha.

- Zdobyliście nagrodę publiczności, jak ktoś was ze sceny powiedział, głosami bodaj 1202 głosów i dostaliście jakąś statuetkę, która wyrzuciliście w publiczność.

- Nagrodą w Jarocinie był „Złoty kameleon”. To była tak naprawdę taka gipsowa wypalanka, figurka.

- „Idealna” nagroda dla punkowego zespołu.

- Dokładnie. Rozwaliliśmy tę statuetkę i oddaliśmy ją publiczności w podziękowaniu. Potem prasa spekulowała i niektórzy myśleli nawet, że wyrzuciliśmy pieniądze. Owszem, dostaliśmy jakieś pieniądze, nawet nie pamiętam ile to było, ale ich nie wyrzuciliśmy. Nie było wzmacniacza czy nawet jakiegoś kabla, tylko niewielka suma.

- Czy sesja w Rozgłośni Harcerskiej nie była przypadkiem nagrodą?

- Oni nas chyba tak po prostu zaprosili. Nie pamiętam, ale to nie była nagroda… W każdym razie nie były to akcentowane.

- Mówicie, że te nagranie wyszły kiepsko, tymczasem były puszczane w radio, podobały się. Chyba na liście przebojów RH pojawiały się dość często…

- Niby tak. Ale to było nasze pierwsze wejście do studia. Nie mieliśmy żadnego studyjnego doświadczenia. Mister nie wziął ze sobą żadnego efektu do gitary typu fuzz czy overdrive, bo nie wiedział, że coś takiego należy wziąć. Każdy wzmacniacz z jakim mieliśmy wcześniej do czynienia miał wewnętrzny przester i do widzenia. A w studio nie. Nie pomyśleliśmy o tym, zwłaszcza że założenie było takie, że nie gramy na ostrym fuzzie, tylko jest to taki delikatny drive ze wzmacniacza. Byliśmy trochę niezadowoleni, bo nagrania wyszły zbyt delikatnie. Big-bitowo prawie.

- Dokładnie. Wtedy były takie zespoły jak Chłopcy z Placu Broni i Sztywny Pal Azji, które brzmiały właśnie big-bitowo i śmiano się że to harcerski punk rock. Was też do tego worka zapakowano.

- Myślę, że to tylko przez te nagrania studyjne w których tak zabrzmieliśmy. Bo kiedy wydaliśmy kasetkę ze Zgorzelca, która była nagrana w dwa albo trzy miesiące po nagraniu w studiu, było na niej już normalne brzmienie Żabek. Takie jak można usłyszeć na płycie, która teraz wyszła. I to jest oryginalne brzmienie Żabek. Tamte trzy czy cztery utwory, ze studia to nie było to co chcieliśmy. Na zasadzie pewnego doświadczenia było to dla nas OK. Ale nie było do końca fair, że wchodzi zupełnie zielona kapela do studia, a potem te nagrania są puszczane w radiu.

- Jeden z tych kawałków znalazł się teraz na płycie wśród MP3-ek i to była „Kultura”. Co jeszcze wtedy nagraliście?

- „Szkoła” była na pewno… Pozostałych nie pamiętam. Trzeba by chyba Mistera zapytać.

- Podobno mieliście plan nagrania płyty dla jakiejś francuskiej firmy. Wtedy Karcer też miał taką propozycję. Czemu to nie wyszło?

- Pojawiła się dosyć poważna firma. Na tyle poważna, że ta płyta by wyszła. Była już okładka i plan… Ale to się działo równolegle z pewnymi konfliktami w zespole. Chodziło o to, że wprawdzie wygraliśmy Jarocin, ale nikt z nas nie wiedział co dalej. Każdy miał swój pomysł na Żabki, ale każdy inny Mieliśmy start, ale nie mieliśmy wspólnego planu lotu. Zaczęło iskrzyć i się nie dogadaliśmy z Misterem. Mister był pilotem tego projektu z Francuzami. Oni nawet na początku przysłali jakąś kasę… Było jej za mało na nagranie w studio, ale za jakiś czas mieli przysłać następną pulę. Nie wiem w końcu dlaczego tak się nie stało. Ja chciałem, żeby za te pieniądze nagrać przynajmniej sekcję, a potem ewentualnie przyczaić się i kiedyś zrobić resztę. Niestety w niezrozumiały dla mnie do dziś sposób, wszystko się rozeszło. Nigdy tak naprawdę z Misterem o tym nie rozmawiałem…



BRAK PLANU I WODA SODOWA



- A tu nie było przypadkiem jakiegoś efektu wody sodowej? Bo zawsze kojarzyłem Żabki jako zespół bardzo młodych chłopaków, którzy dość gwałtownie stali się popularni.

- Jasne. Był w tym element wody sodowej. Nie mogliśmy się dogadać. Każdy myślał, że jest najważniejszy. To też. Ale głównie to było skutkiem braku jakichkolwiek założeń. Nie myśleliśmy co zrobimy. Jak się coś uda w Jarocinie to co dalej? Czy jesteśmy w stanie na przykład grać dużo koncertów? Ja się chciałem mocno angażować w koncertowanie, a Mister miał kłopoty ze zdrowiem. On źle znosi takie warunki spartańskie. Podróże, niewygody.

- Wtedy jeszcze pewnie pociągami z gitarami i sprzętem?

- Dokładnie. Było nawet tak, że pojechaliśmy we trzech na koncert. Graliśmy w sumie we czwórkę, bo był drugi basista - Wiciu, który obsługiwał też inne instrumenty.

- Drugi basista? Graliście na dwa basy? To jak jazz corowe zespoły trochę później.

- Tak, ale to czasami tylko. Mieliśmy dwa-trzy kawałki na dwa basy. Próbowaliśmy eksperymentować. No i raz pojechaliśmy do Piły, kawał drogi bo to jest z Jawora jakieś 300-400 km i… Mister nie przyjechał na koncert. Powiedział, że się źle czuje. To w jakiś sposób dolało oliwy do ognia. A mnie z kolei zaczął się rodzić pomysł na trochę inną muzykę. Z tego myślenia wyewoluowała Ga-Ga. Nie myślałem, że Żabki muszą się skończyć, ale nie mieliśmy żadnego planu co dalej.

- Pozostawiliście po sobie kilka hitów, które do dziś są grywane na imprezach, albo często można spotkać, że pijana lekko załoga sobie śpiewa „Numerek w krzaczkach”, albo „Kulturę”. I ciekaw jestem czy sytuacja z tej piosenki to było o waszym domu kultury w Jaworze?

- Dokładnie. To było bardzo bliskie rzeczywistości. Już nie pamiętam czy ten terminarz był wiernie przepisany łącznie z godzinami, ale faktycznie… „spotkanie brydżystów sala duża”. To był wyciąg z działalności domu kultury.

- A „Andrzej”? Kto pisał list do Andrzeja z wojska?

- Z tym Andrzejem to było tak, że mieliśmy fazę na nazywanie wszystkich „Andrzej” i mówienie do siebie nawzajem per Andrzej. Nie „ej ty koleś”, tylko „Andrzej!”. Znaliśmy swoje imiona, ale mówiliśmy do siebie Andrzej. Andrzej był naszym sztandarowym imieniem.

- A ktoś z was był w wojsku. Ty byłeś w wojsku?

- Nie, ja nie byłem.

- Dlaczego?

- No z wiadomych powodów.

- Źle zapytałem. W jaki sposób udało Ci się nie pójść?

- „Toksykomania w stadium początkowym”. Kiedy już sobie to załatwiłem nie miałem żadnych problemów z tymi rzeczami. Ale wiedziałem w jaki sposób mogę to symulować. Nie miałem żadnych problemów z wojskiem, bardzo gładko to poszło.

- Tak? Był koniec lat 80-tych, ostatnie tchnienie komuny i nie było chyba tak łatwo jak teraz?

- Ale też nie było aż tak trudno. To był już ten moment, kiedy była służba zastępcza. To było już w czasach Żabek, pierwszych wyborów w 1989.

- A „Ostatni numer”. Śpiewane do jakiegoś cenzora „nie zdążysz wyłączyć mojego mikrofonu…”. Czy Żabki miały jakieś kontakty z cenzurą? W tych czasach chyba jeszcze ktoś cenzurował?

- Była jeszcze cenzura, ale ten utwór powstał trochę inaczej. Był pod koniec lat siedemdziesiątych zespół Walek Dzedzej Punk Band. Czytałem kiedyś recenzje czy artykuł o nim, gdzie było powiedziane, że wyłączyli mu prąd na jakimś koncercie. Stąd się wziął sam pomysł piosenki. Ale wiadomo, że to nie jest piosenka tylko o Walku Dzedzeju, tylko o całym problemie. My też mieliśmy takie historie. Sam nosiłem teksty do cenzury, do urzędu w Legnicy. Przez wszystkie lata działalności Żabek (śmiech). Wszystkie lata! Jak to brzmi!? Tak czy inaczej kilka razy zanosiłem. Zanosiłem w Jarocinie, choć tam wszyscy już to olewali.

- No, na tym koncercie w 1988 roku powiedzieliście grając bisy, że macie jeszcze jeden kawałek, ale nie wiecie czy możecie go zagrać, bo macie go nieocenzurowanego…

- Może tak było… Ale na koncercie w Zgorzelcu, z którego wyszła potem kaseta, akurat cenzura wyrzuciła nam „Złodziei”, a my ten kawałek i tak zagraliśmy. Tam jest tuż przed nim powiedziane „Maken dla ciebie”… Mieliśmy też cenzurę u nas w mieście, taką niezupełnie profesjonalną. Kiedy zrobiliśmy pierwszy koncert jeszcze przed Jarocinem, nie było cenzury politycznej, tylko była - jakby to powiedzieć? - … obyczajowa. Dom kultury się w końcu zgodził na koncert, ale powiedział, że trzeba zrobić cenzurę. W małym mieście nie było komuny już takiej mocnej, więc zdecydowali że nie będziemy tego brać do żadnego urzędu. Ale, że skoro są akurat kolesie, bodaj z Pod Budą czy ze Starego Dobrego Małżeństwa, którzy grali akurat dzień wcześniej koncert, to oni zrobią cenzurę. Wszystko puścili, zatrzymali tylko „Numerek w krzaczkach”.

- Taki romantyczny kawałek?!

- No widzisz. A jeszcze wcześniej, kiedy chodziliśmy z Misterem do technikum, miał się odbyć przegląd zespołów szkolnych, więc daliśmy swoje teksty, bo chcieliśmy się załapać. Ale jak nauczycielka od polskiego je zobaczyła…

- …to poprawiła wam wszystkie błędy ortograficzne?

- Błędów właśnie nie było. Ale powiedziała, że „Numerek w krzaczkach” to pornografia. Mimo tego że egzamin wstępny pisałem o Marku Hłasce, jako moim ulubionym autorze. I w rzeczywistości ten kawałek jest bardzo mocno zainspirowany twórczością Marka Hłaski. Wręcz się wzorowałem na jego sposobie narracji.

- No to jesteście kolejnym punk rockowym zespołem, który się Markiem Hłasko inspirował. Złodzieje Rowerów mają piosenkę z trochę zmienionym tekstem jednego z jego opowiadań i Analogs też chyba go lubią, bo ich płyta ma w tytule „Hlaskover”

- Bo Hłasko to taki punk niezły. Nieźle opisywał rzeczywistość. Troszkę wcześniejszą niż nasza z tych czasów. Pokazywał to w taki realistyczny, ostry, reportażowy sposób i było w tym życie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Addaoomar5
LEN(iwiec)



Dołączył: 01 Kwi 2007
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:06, 01 Kwi 2007    Temat postu:

Only new videos!
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PunkSka Strona Główna -> Artykuly o Punk'u z roznych zrodel Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin