Forum PunkSka
Wszystko o: Punk, Ska, Oi!, Anarchia, Anarchy, Irokez
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

WŁOCHATY – 15 lat tułaczki - Pasazer - fragment

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PunkSka Strona Główna -> Artykuly o Punk'u z roznych zrodel
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lisek
Administrator



Dołączył: 14 Gru 2005
Posty: 439
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznan

PostWysłany: Pon 15:55, 06 Lut 2006    Temat postu: WŁOCHATY – 15 lat tułaczki - Pasazer - fragment

„15 lat tułania się Włochatego po ziemskim padole”, „15 lat zmagań z systemem” – takie hasła towarzyszyły jubileuszowemu koncertowi weteranów anarcho-punka. Włochaci swoje urodziny ochrzcili, więc frazą bardzo dla siebie charakterystyczną – kapkę patetyczną, kapkę poetyczną, chwytającą za serce. Jak oni sami.

Impreza odbyła się w maju 2002 roku w szczecińskim klubie „Słowianin”, Oprócz jubilata wystąpiły zaprzyjaźnione zespoły. Najbliższy Włochatemu z racji wspólnych @-fascynacji Stracony, oraz Moskwa, Apatia, Biała Gorączka, Plebania, Prawda a także dwie mniej znane kapele: NO SE z Bytowa, kapela z - jeśli wierzyć Paulusowi - bardzo charyzmatycznym wokalistą, oraz hardcorowy band Óprava Hoinek. Razem z tym ostatnim Włochaty gra próby.

Wkrótce pojawiło się też kolejne hasło - „Tryumf anarchii nad tyranią”. Tak nazywa się ich nowa płyta. Zarejestrowana właśnie podczas tego koncertu. Piąty długometrażowy materiał Włochatego, a zarazem ich drugie wydawnictwo koncertowe (pierwszym był wydany 7 lat temu przez NNNW, singiel zawierający nagrania z Jarocina’93). Nowa płyta nie będzie niestety zawierać żadnych nowych utworów, jednak będzie niespodzianka, w formie pierwszego w historii kapeli profesjonalnego video klipu, który będzie można obejrzeć na komputerze. Zespół przez cały rok 2001 istniał w zawieszeniu, z racji gastarbaiterskiej wyprawy Jurka do Londynu. Po jego powrocie nie zdążyli przygotować nic nowego, zwłaszcza, że w kapeli pojawił się nowy gitarzysta. Zatem możemy się spodziewać „the greatest hits” Włochatego w wersji „live”, co jednak i tak powinno wielu ukontentować. Wszak coraz bardziej aktualne przysłowie mówi, że Polacy lubią te piosenki, które już znają…

Rozmową o tym koncercie zaczynamy wywiad-rzekę z zespołem Włochaty. Wywiad, który zajął nam pół nocy spędzonej w warsztacie Szyszki. Gospodarz, goście i reszta kapeli bawili się na zewnątrz, my w otoczeniu narzędzi szewskich i skórzanych butów – „rozkminialiśmy” temat Włochatego. Na początku towarzyszył nam pałker Billy, ale niedługo potem poszedł spać. Zostali Jurek i Pauluss. Przez te kilka godzin trochę ich wymęczyłem, ale chyba nie żałują straconej imprezy na zewnątrz. Tym bardziej, że – uwaga – Włochaty, a przynajmniej jego trzon, to ludzie pijący bardzo niewiele. Jedno piwko, po 3 godzinach drugie i koniec. Zaskoczeni?

Dobra, dość dygresji obyczajowych. Ponieważ za kilkanaście godzin kapela miała zagrać koncert z zespołem Dead Kennedys, właśnie on będzie naszym drugim tematem. (Bezkoc)



- Gracie jutro koncert z „fałszywym Dead Kennedys”. Nie macie z tego powodu jakiegoś moralnego dyskomfortu?

P – I tak i nie.

J – Nie jest to do końca fałszywy Dead Kennedys, bo jednak na czterech, trzech oryginalnych członków kapeli jest.

- Nie ma tego najważniejszego.

J – Tak. Informacja, jaką zamieściliśmy na naszej stronie internetowej wyjaśnia tę sytuację z jednej i drugiej strony. Jakiś dyskomfort jest, ale nie stać nas na zajęcie tutaj jednoznacznego stanowiska.

P – Odrzucając tę propozycję nie wiem czy cokolwiek byśmy udowodnili, szczególnie przy obecnym stanie sceny czy świadomości ludzi. Jest nieliczna garstka, która wie dokładnie, o co chodzi w tej aferze… Dla nas mimo wszystko jest to święto. Ja podkreślam, że każdy koncert powinien być świętem, tak jak świętem był dla nas zawsze cały punk rock. A w tym momencie nadarza się okazja by zagrać na tych samych deskach z zespołem, który był już legendą, gdy my zaczynaliśmy go słuchać (pierwszy raz usłyszałem ich w 1984 roku).

- Pytam o to, bo podejrzewam, że także dla Was Dead Kennedys to zespół znaczący, na którym się wychowaliście i do którego macie mocno emocjonalny stosunek.

J – U mnie Kennedysi byli jednym z pierwszych zespołów, z jakimi się spotkałem. To ważna część mojej punkowej edukacji. Czytając ostatnio ich historię w „Pasażerze” dopiero teraz dotarła do mnie prawdziwa wartość i siła tej kapeli. I tu się objawia właśnie wielkość Biafry, który był twórcą całego przekazu. A jaką moc miał ten przekaz to wystarczy tylko spojrzeć na kłopoty, jakie miał Biafra z aparatem amerykańskiego państwa. Stawiając przy tym powierzchnię i zaludnienie USA, przekaz ten jawi się nam naprawdę niesamowicie duży. Dead Kennedys nie należy rozpatrywać w kategoriach muzycznych, ale raczej jako pewnego rodzaju zjawisko socjologiczno-polityczne.

- No właśnie. A gdyby się okazało, że nagle z Conflict-em stało się coś podobnego? Że na przykład pojawia się ten zespół bez Colina, skłócony z nim…

J – To jest zupełnie inna bajka i przede wszystkim nie ma co gdybać. Nie sądzę żeby to było możliwe. Conflict nie ma jednego, najważniejszego lidera. Conflict czy Crass to są czy były zespoły złożone z kilku osobowości. W Dead Kennedys była jedna osoba, która tworzyła teksty i muzykę… Pokłóciła się z pozostałymi czy odwrotnie… Chora sytuacja.

P – Czasem koledzy z podwórka się pokłócą.

J – Najgorzej świadczy to niestety o tych trzech panach, którzy próbują za wszelką cenę ciągnąć nazwę. Biafra jest charyzmatyczną osobowością i nie da się go zastąpić. Natomiast Jello po rozpadzie DK doskonale sobie radził bez swoich byłych kumpli. On był i jest przede wszystkim działaczem a dopiero później muzykiem. Być może rozliczenie Biafry z resztą członków zespołu za sprzedane płyty nie było dokładnie w porządku, ale mimo wszystko ta trójka nie powinna tego robić. Taka jest moja opinia.

P – Tak jak my nie kontynuowaliśmy zespołu Włochaty bez Jurka, kiedy wyjechał w zeszłym roku. Mówił, „weźcie nowego basistę i grajcie”. My stwierdziliśmy, że to bez sensu, że to nie będzie ten sam Włochaty. Nie zrobiliśmy tego. Mimo, że sam nas zachęcał… Oczywiście na pewno, kiedy tu jechaliśmy kierowała nami także ciekawość…

J – Na tym koncercie będzie jeszcze kilka innych kapel, więc niekoniecznie nasz udział w nim należy odbierać jako wyraz poparcia dla reaktywowania Dead Kennedys. Jednak zgadzam się z tobą, że to nie jest prawdziwy DK. Nie można po prostu wziąć innego wokalistę z podobnym głosem i po 15 latach przerwy zacząć znowu grać. Ich koncerty w latach 80-tych przypominały bardziej wiece polityczne, ich przekaz był silnie zakorzeniony w Ameryce, dlatego też tego koncertu nie należy chyba odbierać zbyt serio...

USŁYSZEĆ CONFLICT I ZOSTAĆ PUNKIEM!

- Jakie były inne zespoły, od których zaczęliście przygodę z punk rockiem? Podobno nie od razu był to Conflict czy Crass, tylko dopiero po jakimś czasie one do was dotarły?

P – Była cała masa zespołów. Ja generalnie byłem związany z polskim punk rockiem. Posiadam w swoich zbiorach kaset całą historię polskiego punk rocka przegrywaną od kolegów czy nagrywaną na koncertach. Sztandarowe nazwy to oczywiście Rejestracja, Prowokacja, Siekiera, WC, czy Armia, za którą jeździłem po całej Polsce.

B – Ja się wychowałem na heavy metalowych zespołach i z punkiem na początku miałem mało wspólnego. Pierwszą płytą punkową, jaką usłyszałem było „The Ungovernable Force” Conflictu.

J – Tak, zanim Crass i Conflict na dobre zadomowiły się w naszych głowach, u mnie najpierw zamieszkał cały polski punk z Dezerterem na czele. Do dziś pamiętam moje pierwsze koncerty na jakich byłem czyli Karcer, TZN Xenna, Moskwa. Trzeba wiedzieć, że dojrzewaliśmy na polskim punk rocku, jeżeli zdarzały się jakieś zagraniczne bandy (jak Dead Kennedys w moim przypadku) to były to raczej fascynacje muzyczne. Natomiast na rodzimym podwórku dochodził cały przekaz, czyli sedno sprawy.

- A kiedy dotarł do was Conflict, który jest z wami tak mocno kojarzony?

J – W czasach, kiedy jeszcze w polskim radio puszczano całe płyty, Marek Wiernik któregoś dnia w „trójce” zaprezentował „The Ungovernable Force”. Był to dla mnie pewnego rodzaju szok. Zwłaszcza, że nie było wtedy szerokiego dostępu do nagrań. To był punk przez duże „P”.

P – Kiedyś puściłem Conflict mojemu koledze, który jest muzykiem, bluesmanem i wielkim znawcą gry na gitarze. Gdy go usłyszał stwierdził, że gdyby to był jego pierwszy kontakt z muzyką, to zostałby punkiem. To pokazuje, jaki ten zespół ma wpływ. A po przetłumaczeniu tekstów…

J – Waliło podwójnie!

P- Jeszcze dzisiaj mam ciarki na skórze słuchając tego bandu.

J – To też nie stało się tak, że usłyszeliśmy Conflict i postanowiliśmy grać w tym stylu. To narastało w nas, rodziło się stopniowo. Na początku sami się miotaliśmy.

B – Pierwsze nagrania, jakie zrobiliśmy, to było kilka numerów zarejestrowanych w szkolnym radiowęźle. I to były kawałki Dezertera. Trzy albo cztery.

J – Drugiego takiego kopa dostaliśmy w 1990 czy 1991, kiedy pojechałem do Berlina i kupiłem winyla „Against All Odds”. Słuchaliśmy tego krążka razem po szkole u mnie w chacie i wtedy coś w nas zaiskrzyło.

P – Rodziły się naprawdę niezwykłe emocje… To było związane z sytuacją, w jakiej wyrastaliśmy. Szczecin był miastem specyficznym, gdzie … ciężko było przeżyć.

- W Szczecinie byli zdaje się heavy metalowcy?

P – Byli heavy metalowcy, a później byli… Nie wiem jak to nazwać – bardzo niemili skinheadzi. Znani w całej Polsce. To nas trochę wyostrzyło.

- Stąd się wzięło to wasze, takie mocno walczące, wojownicze oblicze z pierwszej płyty?

P - Dokładnie.

- A propos tego Conflictu. To był zespół kontrowersyjny, któremu zawsze coś zarzucano. Najpierw im zarzucano, że są nieodpowiedzialni, bo swoich niemal fanatycznych zwolenników namawiają do walk z policją, do wysadzania ferm hodowlanych i w ogóle do takich niebezpiecznych rzeczy. Potem, kiedy się Conflict reaktywował to znów im zarzucano, że zrobili to dla kasy… Ciągle wokół tego zespołu, jak wokół niewielu innych były takie kontrowersje. Jak się do tego odnosicie?

P – Żyjemy tak wiele kilometrów od epicentrum tych wydarzeń, że trudno nam rozstrzygać. A z drugiej strony staramy się patrzeć na pewne idee, na przekaz, na muzykę, a nie na ludzi. Każdemu można coś zarzucić. Starajmy się patrzeć poprzez pryzmat czyjegoś człowieczeństwa, na to, co jest sednem sprawy. W tym momencie dla nas istotny jest przekaz i wspaniała muzyka. Może nam to trochę przesłania obraz… Ludzie są w końcu mali, słabi, mają kompleksy, są omylni. Tak samo Conflict. I my również…

J – Mała uwaga. Conflict tak naprawdę nigdy się nie rozpadł. O tych wszystkich zastrzeżeniach wiemy, ale myśl przewodnia zostaje.

P – I to jest dla nas bardzo istotne. Kiedy teraz niedawno pojechałem do Pragi na koncert Conflictu - po raz pierwszy w swoim życiu, nie tak jak Jurek, który miał to szczęście wcześniej - to było dla mnie niesamowite wydarzenie. Jak pielgrzymka do Częstochowy, albo Mekki. (śmiech) Obronili się!

J – Trzeba powiedzieć, że nie ma w Polsce, nie było i nie wiem czy kiedykolwiek będzie, zespołu, który by w taki sposób oddziaływał na ludzi. Choć trudno mi powiedzieć, jaki miał wpływ na Anglików. My na pewno odbieramy go inaczej, bo żyjemy w innej rzeczywistości, mówimy innym językiem.

Przy tym chciałbym jeszcze dodać, że być może większy wpływ na sam ruch punk miała grupa CRASS, ze swoim hasłem DO IT YOURSELF, który wyznaczył pewną drogę na scenie. Crass muzycznie przerośli epokę, dlatego nie ma wielu naśladowców tego typu grania. Myślowo, tekstowo byli wręcz rewolucyjni, do dzisiaj budzący wiele kontrowersji i wiele pozytywnych emocji. Osobiście bardzo wiele im zawdzięczam.

P – Oczywiście czytaliśmy słynne wywiady z Oi Polloi, w których było wiele złego na temat Conflictu powiedziane…

J – Znamy to zresztą też ze swojego doświadczenia. Nam też dopisywano różne przedziwne rzeczy, które były po prostu kłamstwem. Na takie ploty należy patrzeć z dystansem. Mimo że to jest tzw. prasa niezależna to do niej też trzeba podchodzić ostrożnie.

- Czyli jednak staracie się patrzeć bezkrytycznie na swoich idoli?

P – Czyli jednak prawda się przedrze, czyli zawsze posłuchajmy drugiej strony...

- (śmiech) OK.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marbun
LEN(iwiec)



Dołączył: 18 Kwi 2007
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 9:23, 18 Kwi 2007    Temat postu:

BDSM heaven!
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eebun8
LEN(iwiec)



Dołączył: 24 Kwi 2007
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 3:08, 24 Kwi 2007    Temat postu:

2 grandmas fukked !
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Brenin
LEN(iwiec)



Dołączył: 24 Kwi 2007
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:27, 25 Kwi 2007    Temat postu:

Banned video!
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Keke
LEN(iwiec)



Dołączył: 28 Kwi 2007
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:57, 28 Kwi 2007    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PunkSka Strona Główna -> Artykuly o Punk'u z roznych zrodel Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin