|
PunkSka Wszystko o: Punk, Ska, Oi!, Anarchia, Anarchy, Irokez
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lisek
Administrator
Dołączył: 14 Gru 2005
Posty: 439
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Poznan
|
Wysłany: Pon 15:58, 06 Lut 2006 Temat postu: ALIANS - wciąż bardzo porządni chuligani - Pasazer - fragmen |
|
|
ALIANS - wciąż bardzo porządni chuligani
Nowa płyta Aliansu była nagrywana przez - popraw mnie jeśli się mylę - bite dwanaście miesięcy. Jak to wyglądało i dlaczego tak długo? Zespoły z kręgu undergroundu raczej jednak w ten sposób płyt nie nagrywają i historie o wielomiesięcznym siedzeniu w studio słyszymy raczej z ust bardzo ambitnych muzyków z kręgów zupełnie innych. Czy Wy czasem nie układaliście tych piosenek w studio jak to mieliście zawsze w zwyczaju?
Przez 14 miesięcy dokładnie. Z tym, że przecież nie ciągiem. Tu nie chodzi o to, ile miesięcy nagrywasz płytę, tylko ile konkretnie godzin spędzasz w studio. My ze swoimi prawie 250 godzinami oczywiście przebiliśmy typowo punkowe standardy, ale bez przesady - do czasu, w jaki nagrywa się naprawdę profesjonalne nagrania, to jest jeszcze daleko. Było tak, że wymyśliliśmy sobie nietypowy sposób nagrywania całości. Nie chcieliśmy od razu nagrywać godziny muzyki, bo to po prostu zawsze kończy się znużeniem w studio, a nam zależało na świeżości. Więc urządzaliśmy sobie sesje parodniowe co jakiś czas, a w międzyczasie słuchaliśmy próbek, dzięki czemu rozpoczynając kolejną sesję wiedzieliśmy konkretnie, czego chcemy.
Akurat tym razem to odstąpiliśmy od naszej tradycji i na płycie nie ma ani jednego kawałka, który powstałby w samym studio, Na starych płytach tak robiliśmy, ale tym razem nie. Wiesz, zespoły z undergroundu rzadko mogą posiedzieć dłużej w studio, bo to się po prostu przekłada na koszta, przecież każda godzina kosztuje. My mieliśmy względnie dobre możliwości, więc je wykorzystaliśmy, ot cała filozofia. Ja nie ukrywam, że ja po prostu lubię siedzieć w studio, bo kocham tę muzykę. Jeden gra w piłkę, drugi znaczki zbiera, a ja gdybym mógł, to bym w ogóle ze studia nie wychodził. No i cudów nie ma - im więcej czasu w studio się poświęci, tym nagranie musi brzmieć lepiej. Były w punkowym światku takie płyty, którym brzmieniowo wiele brakowało, a jednak były znakomite, bo entuzjazm, uderzenie w sedno etc. Ale jednak wiele z tych podstawowych punkowych nagrań też jest świetnie zrobionych, i dzięki temu słuchasz ich przez całe lata. To jest wielka szkoda, że tak mało polskich zespołów ma dobre warunki do nagrywania, bo wiele z nich na to zasługuje.
Pełnia księżyca to chwila kulminacji i wyładowania, ale podobno może też wiązać się z kryzysem psychicznym. Czy o to chodziło, kiedy nadawaliście tytuł nowej płycie?
Dokładnie tak, choć sam do końca nie potrafię tego wytłumaczyć. W każdym razie właściwie od momentu nagrania poprzedniej płyty wiedziałem już, że nowa powinna mieć taki tytuł. To jest taki stan niepokoju, ani dobry, ani zły, który czasem cię dopada. Różne szalone pomysł się rodzą w czasie pełni. I spać nie można.
Alians na przestrzeni lat przeszedł ogromną ewolucję. I zgodnie z postmodernistyczną modą na „Pełni” jest całkiem sporo… wszystkiego. Bo jest i reggae i ska i taki latynoski, taneczny klimat który może kojarzyć się z Mano Chao, są przebojowe piosenki, są swingowe smaczki, a wszystko to jednak podszyte punkiem przynajmniej w tej mentalnej warstwie. Ale czy nie okaże się, że agresji jest za mało jak dla punków, reggae bez tych obowiązkowych regałowych rekwizytów; piosenki nie w typie licealistek; dla skankowców Alians to lewaki, a uczucie miłości do Mano Chao jest zbyt często wynikiem częstej prezentacji jego teledysków na Vivie i bez tej podniety umiera. Czy ta płyta ma jakichś konkretnych adresatów? Nie czujesz strachu?
No wybacz kolego, nie po to się zakłada punkową kapelę, żeby się podlizywać publiczności. My zawsze graliśmy po swojemu, a w sumie na brak publiki nie mogliśmy narzekać.
Ja już mówiłem, że nie bardzo się zgadzam z tą „wielką ewolucją aliansu”. Jeśli się słucha płyty pierwszej i ostatniej, to pewnie tak, ale jeśli ktoś posłucha wszystkich po kolei, to będzie wiedział, jak stopniowo to przychodziło, i jakie było logiczne. Opowiadałem Ci też kiedyś, że już na pierwszym koncercie Aliansu chcieliśmy uderzyć w taki klimat, tylko że nie umieliśmy... Ale tak zupełnie na serio - to ja takich obaw właściwie nie mam wcale. To jest takie moje optymistyczne spostrzeżenie, że jednak ludzi o otwartych głowach jest więcej, niż przedstawicieli ściśle określonych frakcji. Oczywiście, zdarza się, że czytam np. wypowiedzi kogoś, kto się zajmuje tylko ska, i on w ogóle takiego zespołu jak Alians nie zauważa, bo my nie do końca pasujemy do tego imagu, ale o wiele częściej na koncertach spotykamy jednak skankersów i oni się doskonale na naszych koncertach czują. I tak jest ze wszystkimi innymi grupami. W gruncie rzeczy przecież, mimo iż bywa różnie, nie możemy narzekać na brak ludzi na koncertach, a na przyjęcie to już tym bardziej.
Znam takich promotorów, którym wydaje się, że jeśli na koncercie gra jakaś kapela większego formatu, utożsamiana z konkretnym podgatunkiem, to wszystkie inne kapele powinny też być z tego nurtu. Moje obserwacje mówią, że nic bardziej błędnego, że to się kończy zwykle organizacyjną porażką, tymczasem na naszych koncertach są ludzie bardzo różni, ale ci ludzie są. I atmosfera w takim zróżnicowanym tłumie jest zwykle najlepsza.
Gdzie widzisz teraz miejsce Aliansu? Kiedyś byliście niewątpliwie punkową kapelą ze sceny niezależnej, która lubiła sobie pograć reggae. A teraz? Utożsamiacie się zespołami reggae, których celem wydaje się być jak największą profesjonalizacja, ale nie mają za grosz tego punkowego archetypu i grama jakiejś idei pozamuzycznej?
Ty często mówisz o tej „profesjonalizacji” z takim przekąsem, co ja w sumie rozumiem, ale przecież sam prowadząc firmę wydawniczą i pismo starasz się to wszystko prowadzić jak najlepiej, bo inaczej w tych fatalnych dla muzyki czasach dawno byś już przecież zwinął interes, nie? No i wiesz, nie bądźmy dziećmi. Ja to się utożsamiam ze swoją rodziną i swoimi kolegami, a nie z jakimiś zespołami takimi czy innymi. My gramy koncerty zarówno z zespołami reggae, jak i punkowymi. W jednej i drugiej grupie są ludzie tacy i owacy. Naprawdę to nie jest tak, że wszystkie kapele punkowe są fajne i mądre, a wszystkie reggeowe nie mają żadnych korzeni. Wśród muzyków reggowych spotkałbyś naprawdę wielu ludzi, którzy, mój drogi, więcej by Ci powiedzieli o tych punkowych korzeniach, niż byś się kiedykolwiek spodziewał. Bądź co bądź najbardziej niezależnym zespołem krajowym w tej chwili, prowadzącym swą niezależną jak najbardziej działalność z największym rozmachem na pewno nie jest żaden stricte punkowy twór, tylko Paprika Korps.
Na tych bardziej regowych imprezach, na których gramy, spotykamy Makena, spotykamy Sławka Pakosa, spotykamy wielu innych ludzi, z którymi spotykaliśmy się od zawsze na jak najbardziej punkowych koncertach. To są wszystko nadal bardzo porządni chuligani.
Na każdej płycie Aliansu można było znaleźć jakieś cytaty czy odniesienia do wcześniejszych płyt. Tymczasem na „Pełni” jest tylko jeden kawałek nawiązujący do motywu z płyty wcześniejszej (Równe prawa) i nie ma ani jednego czadziora z jakimi Alians zawsze był kojarzony… Czy słusznie można się tu doszukiwać rozpoczęcia całkiem nowego etapu w twórczości zespołu?
Tak i nie. Na pewno muzycznie to jest ewolucja, bo przecież mówię, że ewolucja musi być. Ale klimat jest rozpoznawalny od razu i chyba bardzo charakterystyczny dla Aliansu. Upierałbym się, że motywów nawiązujących do dawnych płyt jest mnóstwo, tylko trzeba się uważniej wsłuchać. Ja to bym nawet powiedział, że wszystko na tej płycie wyrasta z dawniejszych, na pozór ostrzejszych płyt Aliansu. Tu jest w formie nawet bardziej skondensowanej. Choć nie da się ukryć, że chcieliśmy, aby była to forma łatwiejsza do zjedzenia.
Alians staje się coraz bardziej profesjonalną kapelą, często gracie na zachodzie i to nie tylko na skłotach, mieliście dobrą prasę w tamtejszych zinach… Czy nie myśleliście nigdy, żeby spróbować wydać nową płytę w jakimś zachodnim wydawnictwie?
No tak, to jest akurat nasze zaniedbanie, ale jakoś tam czuję się usprawiedliwiony. My po prostu nigdy nie podjęliśmy odpowiednich kroków, aby to zrobić. Ale bez przesady. I tak przez te wszystkie lata funkcjonujemy jak małe przedsiębiorstwo. Przecież my wszystkie trasy zagraniczne, kontakty, festiwale, trasy w kraju z kapelami zagranicznymi, a przez długi czas nawet płyty, załatwialiśmy sami. Nigdy nie mieliśmy nikogo, kto w większym wymiarze pilnowałby robienia nam koncertów. Po prostu nie mogliśmy zrobić wszystkiego. Pamiętaj, że to jest, jak już pewnie nieraz mówiłem, zespół z małego, prowincjonalnego miasta. Nam zabierało czas wiele spraw, które dla innych zespołów były o wiele łatwiejsze. No i tego nigdy nie dopatrzyliśmy, żeby zakręcić się wokół jakiegoś poważniejszego wydawnictwa za granicą.
Mimo całej muzycznej ewolucji i zgoła innego klimatu, da się zauważyć, że Alians to kapela z punkowym życiorysem. Mówię o smaczkach muzycznych i tekstowej dosadności, na które artyści z innej półki sobie rzadko pozwalają. Rozumiem, że wojewoda ze Śląska to reperkusja „Festiwalu Pozytywnej Energii” w Szczyrku? A wielka baba na „B”, która niestety mieszka w Pile?
Wojewoda ze Śląska to faktycznie ten urzędniczyna, co zapomniał, że jest dla ludzi, a nie ludzie dla niego, i który koniecznie starał się zepsuć fajną imprezę w Szczyrku, którą zorganizowali dobrzy ludzi dla innych ludzi, bezinteresownie zresztą. Jak sobie pomyślę, że gdy gram koncert w domu kultury, to od każdej sumy płacę podatek, który idzie na utrzymanie takiego urzędniczyny, takiego nieroba, to mnie trzęsie. Ale co do „baby na b” to się upieram, że nie zdradzę - sam się domyśl, co ja mam wszystko ułatwiać? Podpowiem tylko, że mimo, iż baba jest utożsamiana z Piłą, to tak naprawdę, wbrew temu, co ja tam w tekście wysmażyłem, ona mieszka pod Złotowem, a Złotów, mimo iż jest 25 km od Piły, jak wiadomo należy do Bydgoszczy.
Czy wielu już zgadło gdzie na nowej płycie jest motyw z Sex Pistols? Zabawne, bo to nie pierwszy raz jak sięgacie po jakiś cytat z tej kapeli, choć zawsze wydawało mi się, że jako młodzi punkowcy słuchaliście częściej Dead Kennedys i Bad Brains.
Bo tak było. Chociaż ja akurat Sex Pistols też lubiłem i lubię. Ten motyw to jest z jednej strony żart muzyczny, a z drugiej - czasem wydaje mi się, że historia się powtarza i że moment historyczny jest całkiem podobny jak w na Zachodzie w połowie lat 70-tych. Właśnie w tej chwili cały ten szołbiznes jest tak zakłamany, jak chyba nigdy, choć oczywiście nigdy nie było to miejsce dla idealistów. I dlatego punk rock ma sens, bo jest to w tej chwili jedyna forma muzyczna i mentalna szczerze sprzeciwiająca się modnym trendom i mainstreamowi. Naprawdę jedyna.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|